Piotr RubikCOMPOSER - MUSICAN - CONDUCTOR

Mali giganci okiem trenera – 4

Hurra! Będziemy w finale! To naprawdę fantastyczna wiadomość!
Na początek kilka słów o czymś czego w programie nie zobaczycie, już dawno miałem o tym wspomnieć, ale zapominałem.
Otóż w „Małych gigantach” kompletnie nie widać naszej, opiekunów, pracy z dziećmi, a ona jest… Oczywiście, coachowie (Monika, Roofi, Piotr i inni) biorą na siebie wszystkie obowiązki związane z przygotowaniem uczestników, ale ja, Aneta czy inni trenerzy też jesteśmy praktycznie na każdej próbie, przysłuchujemy się, przypatrujemy, dajemy uwagi, pocieszamy, motywujemy. Niestety nie jest to potem pokazane podczas odcinka i wygląda to tak jakby naszą rolą było jedynie siedzenie na zapleczu sceny i przytulanie dzieci po zakończonym występie. To nieprawda, ale nie uświadczycie tego w telewizji, szkoda. Takie zasady formatu. Może w innych krajach nikt się tak pozytywnie nie „wkręcał” jak my? Nic to, najważniejsze, że są efekty, drużyna znakomicie zmotywowana i zgrana.
Odcinek ósmy wspominam jako najbardziej stresujący… Ale po kolei.
Na pierwszy ogień poszli tancerze. Mieli bardzo, ale to bardzo trudny układ. Dużo „opowiadania” historii, mało momentów na pokazanie typowego tańca. Trochę się bałem, że jest to zbyt przekombinowane, że może nie zostanie to docenione. Zresztą Nina i Adam też byli bardzo zdenerwowani i mieli ogromną tremę. Do końca prób nie było pewne czy się uda. Na szczęście udało się przy pełnej mobilizacji, przy totalnym spięciu i w wielkim stresie. Dostali dobre oceny, ich wysiłek został doceniony. Średnia 10! Po skończonym występie przybiegli do nas prawie ze łzami w oczach, opadły emocje, nie trzeba było się już martwić.
Jako drudzy wystąpili Kinga i Staś. I tu należy się parę słów pianiście, Grzegorzowi, który akompaniuje maluchom podczas ich występów. Maluchy są nieprzewidywalne. Potrafią w trakcie zmienić tonację, rytm, potrafią pogubić się w najmniej oczekiwanym momencie. I zawsze wtedy ratuje ich Grzegorz, który czujny i zwarty wyłapuje każdy błąd i zamienia go w walor tak, że publiczność często nie ma pojęcia, że coś się stało. Podobnie było i tym razem. Nasze maluchy kolejny raz zmierzyły się z Grechutą. „Nie dokazuj” to piosenka znów świetnie dobrana do sytuacji u „zakochanych” z Kliki Rubika. Staś niespodziewanie zaczął śpiewać trochę w innej tonacji, zagrał też w innej, Kinga zdębiała i zaśpiewała swoją partię jeszcze w innej:) No cóż, tak się zdarza u małych dzieci. Na szczęście pan pianista z szybkością karabinu maszynowego natychmiast wyłapywał tonacje i od razu dostosowywał je do sytuacji. Nie wiem kto był bardziej zaskoczony – pianista, maluchy czy my na zapleczu, ale wyszło! Dziesiątki! Kamień z serca. Już wtedy byłem spokojny o nasze wejście do finału, bo na końcu miała śpiewać Olivia, a po próbach wiedziałem, że będzie świetnie.
I tak było, energetycznie, jak zwykle z feelingiem, genialnie. Bez niespodzianek – jesteśmy w finale. Bardzo nas to ucieszyło, jak wspomniałem wcześniej to był niezwykle nerwowy odcinek, ale marzenia się spełniają, trzeba tylko wierzyć i ciężko pracować.
A w finale – same niespodzianki…:) Bądźcie z nami w sobotę. Będzie czad! Aha – w finale zerują punkty! W tym odcinku walczymy od zera…