Piotr RubikCOMPOSER - MUSICAN - CONDUCTOR

Mali giganci czyli ile zniosą dzieci?

Kiedy dostałem propozycję udziału jako trener / opiekun drużyny w programie „Mali giganci” ucieszyłem się. Świetnie wpisywało się to w mój obecny czas. Spełniony ojciec dwóch córek, właściciel przedszkola muzycznego, doświadczony lider zespołów muzycznych. A w dodatku przygotowuję się do premiery wyjątkowego koncertu dla całej rodziny gdzie wykonawcami będą właśnie dzieci i dzięki telewizji mam najlepszy casting jaki można sobie wymarzyć. Zatem z wielką przyjemnością zgodziłem się i rozpocząłem pracę.
Muszę powiedzieć, że rzeczywistość przerosła moje oczekiwania. Tego, że program będzie realizowany niezwykle profesjonalnie, z dbałością o najdrobniejsze szczegóły, że praca na planie będzie przyjemnością mogłem się spodziewać znając poprzednie dokonania reżysera i całej ekipy. Natomiast zaskoczyły mnie dzieci. Niezwykle utalentowane dzieci, które w ilościach ogromnych zgłosiły się na casting. Serce rośnie gdy człowiek zda sobie sprawę jak wiele zdolnych maluchów mamy w Polsce.
 Zasady programu są jasno wytyczone i do swojej drużyny mogłem wybrać tylko garstkę „gigantów”, którą to garstkę przetrzebiło mi jeszcze jury podczas pierwszego odcinka. Mimo tego jestem bardzo zadowolony, dokonałem słusznego wyboru, mam niezwykłą drużynę. Olivia, która potrafi zaśpiewać wszystko i to tak, że można jej słuchać godzinami, Nina i Adam, którzy znakomicie tańczą i w każdym stylu umieją pokazać się od najlepszej strony, no i Kinga i Staś, dwie niezwykłe osobowości, które gdy się odezwą potrafią wywołać uśmiech na twarzy nawet największego mruka. Nie wiem, do którego etapu ostatecznie dojdziemy, ale z taką drużyną nawet odpaść to przyjemność.
Przy okazji premiery każdego dużego telewizyjnego show pojawia się fala krytyki i zawiści. To normalne. Przy okazji programów, w którym występują dzieci wznieca się też często ogólnonarodowy lament czy można tak męczyć dzieci, czy można je narażać na taki stres, czy to humanitarne, aby maluchy przeżywały wzloty i upadki ku uciesze gawiedzi? 
Chciałbym podzielić się z Wami swoją opinią na ten temat. Wiem co piszę, ponieważ swoją profesjonalną edukację muzyczną zacząłem w wieku 5 lat i od tamtej pory szczęśliwie nie zmieniłem swojej pasji.

Czy to dobrze, że dzieci występują w takim show? TAK
Czy to dobrze, że przeżywają stres i czasem nawet upokorzenie? TAK
Czy to dobrze, że mogą być narażone na zawiść i falę krytyki? TAK

Dlaczego?

Ano dlatego, że to nie są zwykłe dzieci. To są dzieci bardzo utalentowane, które postanowiły SPRÓBOWAĆ związać swoją przyszłość ze sztuką. To jest ich wybór, nie zauważyłem ani jednego przypadku zmuszania ich do czegokolwiek podczas realizacji programu. A skoro chcą być w przyszłości profesjonalnymi artystami to ich życie będzie właśnie wyglądać w ten sposób, pełne zawiści, ciężkiej pracy, upokorzeń, ale i wzlotów, uniesień, niezwykłej radości i satysfakcji. Realizacji swojej pasji. Gdy ja zaczynałem nie było telewizyjnych show (może z wyjątkiem Dziennika telewizyjnego czy pochodów pierwszomajowych), ale zakulisowe rozgrywki, ciężka praca i stres towarzyszyły nam codziennie. Nie miałem normalnego dzieciństwa, było raczej kompletnie nienormalne. Kiedy inni bawili się na podwórku ja musiałem ćwiczyć. Czy żałuję? Ani trochę. Jeśli chcesz być dobry w te klocki to harujesz całe życie. Tylko nieliczni przetrwają do końca, tak już po prostu jest. Mali giganci mają teraz przynajmniej to, że mogą kawałeczek swojej pracy pokazać, pochwalić się nią. To wielka sprawa, że ich trud nie kończy się w świetlicy szkolnej tylko mogą zabłysnąć przed milionami. Świetna motywacja na przyszłość. A jeśli nie podołają wyzwaniu i zrozumieją, że to nie dla nich to też dobrze – nie będą dalej marnować swojego czasu i zajmą się czymś innym. Przy okazji staram się też wpoić im pewną wiedzę, która mam nadzieję przyda im się w przyszłości, staram się nauczyć ich radzić sobie ze stresem, ćwiczymy np nieczytanie komentarzy, tłumaczę im pewne zależności między sukcesem, a liczbą negatywnych opinii. Takich rzeczy niestety nie uczą w szkołach muzycznych więc cieszę się, że oprócz zabawy w programie mają kursy obsługi showbiznesu.
A więc krytykom mówię – nie martwcie się. Te dzieciaki robią to, co kochają. A że czasem zaboli? Ma boleć. Jak już dorosną to będą kompletnie uodpornieni. Taka szczepionka dla artystów.